Maseczki z glinki od dawna są moją najczęściej stosowaną metodą pielęgnacji. Są w 100% naturalne i super działają. Najczęściej kupuję je w sklepach zielarskich, w proszku. Tym razem jednak pokusiłam się na zakup egzotycznej glinki Ghassoul w Hebe, z firmy Nacomi. Akurat była promocja, więc za cały słoiczek wyszło mi ok. 11 złotych. Po kilku zastosowaniach niewiele jej ubyło, a już zdążyłam poznać jej działanie. Dlatego dzisiaj zapraszam Was do zapoznania się z tą wulkaniczną glinką. Gotowi?
„Glinka Ghassoul wydobywana jest w Maroku. Jest bogata w krzem, magnez, potas, wapń. Żelazo, glin, miedź, lit i cynk. Posiada właściwości oczyszczające i odtłuszczające. Zapobiega przesuszaniu się skóry i jej nadmiernemu łuszczeniu. Poprawia elastyczność skóry. Działa matująco i odświeżająco.”
Glinka jest oczywiście w proszku, zamknięta w plastikowym, zakręcanym słoiczku o pojemności 194g. Na opakowaniu możemy znaleźć informację, że glinka oczyszcza, wygładza i regeneruje skórę i jest przeznaczona dla cery suchej i normalnej. Jednak ja, sięgając po glinki, nie biorę pod uwagę tego, co producent napisze na opakowaniu, ale wcześniej przygotowuję się i czytam co zawiera i jakie ma działanie. Mając cerę mieszaną potrzebuję oczyszczenia i nawilżenia, a że mam już powyżej 25 lat, to i o elastyczność skóry trzeba zadbać. Do tej glinki w szczególności przekonało mnie bogactwo minerałów, jakie możemy w niej znaleźć. Zwłaszcza cynk i miedź, które przyspieszają gojenie wszelkich zmian trądzikowych.
Do sporządzenia maseczki używam wody i proszku w proporcjach 1:1,5 (jedna miarka glinki, 1,5 miarki wody). Wtedy jestem pewna, że papka będzie odpowiedniej konsystencji i dobrze się rozmiesza. Nie wygląda zbyt atrakcyjnie i pachnie, jak każda naturalna glinka, czyli błotem.
Nakładam na całą twarz omijając okolice oczu i usta. Pozostawiam ją do całkowitego zaschnięcia, czyli około 25/30 minut. Po tym czasie na maseczce zaczynają się pojawiać tłuste plamki, które pokazują, ile zapchanych porów musiała nam biedna glinka odetkać…
Po zmyciu skóra jest delikatnie naprężona, miękka i przyjemna w dotyku. Pory są oczyszczone, przebarwienia i niedoskonałości przyblednięte. Buzia jest zmatowiona i wygląda zdrowo. I właśnie taki efekt po maseczkach glinkowych uwielbiam.
Glinka nie wywołuje u mnie żadnych reakcji alergicznych, nie powoduje pieczenia, ani swędzenia skóry w czasie zasychania. Jedyny efekt odczuwalny to silne ściągnięcie, uniemożliwiające jakikolwiek ruch twarzą:)
Przy regularnym stosowaniu (w moim przypadku raz w tygodniu od dwóch miesięcy) możemy zauważyć znaczną poprawę kondycji skóry. Mimo że miałam przygody ze źle dobranymi kosmetykami, ta glinka zawsze mi pomagała przywrócić skórze jakiś wygląd.
W tym przypadku warto postawić na naturę. Dzięki takim sypkim glinkom można nie tylko zyskać piękną cerę, ale również zaoszczędzić:) Jedno opakowanie glinki starcza nawet na 30 maseczek, patrząc na ceny maseczek glinkowych w saszetkach, to wychodzi nam dużo taniej.
A jak jest u Was? Lubicie maseczki glinkowe? Wolicie te gotowe do użycia, czy same sobie tworzycie z proszku? Jaka jest Wasza ulubiona glinka?
Czekam na Wasze wypowiedzi!
Pozdrawiam!
Paulina
[CI id=82]
dobrze że możesz na niej polegać jak na Zawiszy:)
Miałam kiedyś tą maseczkę i lubiłam jej używać 🙂
O jejku to może być ciekawy produkt, jeszcze sam fakt, że samemu się ten preparat rozdrabnia. Jestem zachwycona.
Zapraszam do siebie: http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/02/piekne-samobojczynie-lynn-weingarten.html
Bardzo lubię efekt zmatowienia i oczyszczenia, jaki dają glinki, ale niestety jestem strasznym leniuchem i rzadko chce mi się bawić w rozrabianie, mycie miseczki itp…
Uwielbiam zieloną glinkę, myślę, że na tę też bym nie narzekała 🙂
Warto zrobić sobie taka maseczkę a mam do wykorzystania trochę glinek:)
Ja bardzo lubię tą glinkę, miałam jednak raz w płatkach taką nie do końca zmieloną i to była tragedia. Ani tego skruszyć się nie dało ani zużyć. Taka forma jak Twoja jest znacznie wygodniejsza w użyciu 😀
super się zapowiada 😀 Muszę przetestować na sobie 😀
Kocham maseczki z glinki. Potrafią zdziałać cuda na twarzy
Uwielbiam maseczki z glinkami, moja ulubiona to zielona 🙂 Tej akurat jeszcze nie miałam 😀
Nie przepadam za maseczkami glinkowymi, kiedyś miałam po nich takie plamy, że raczej nie kojarzą mi się za dobrze.
Skoro działa, to trzeba używać 🙂 w końcu piękno znikąd się nie weźmie 🙂