Za górami… za lasami… był sobie kosmetyk firmy Nivea, który mnie nie podrażniał…
Tak rozpoczynając dzisiejszy wpis, dałam do zrozumienia, że ta notka nie będzie pochlebna dla mleczka, które zaraz Wam przedstawię. Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale za każdym razem gdy chcę dać szansę kosmetykom pielęgnacyjnym Nivea od razu tego żałuję. Jeżeli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej o tym mleczku, to zapraszam Was do dalszego czytania.
Oto, widoczne na zdjęciu, mleczko, skusiło mnie swoim zapewnieniem intensywnego odżywienia i nawilżenia. Pojemność 400 ml i opakowanie z pompką przemawiało na korzyść produktu, a dodatkowym atutem było to, że akurat było w promocji. Za takie duże opakowanie zapłaciłam 16 zł. Prawda, że się opłacało? Myślałam tak do pewnego momentu, chociaż teraz moja mama będzie miała z niego pożytek.
Buteleczka jest naprawdę świetna, pompka bardzo wygodna. Zrobiona jest z twardego plastiku, nie zacina się, chodzi lekko i wydostaje niewielką ilość produktu. Wszystko jest tak skonstruowane, że nawet nie trzeba podnosić buteleczki aby użyć produktu. Super rozwiązanie, zawsze stawiałam na wygodę i to spełniło moje oczekiwania.
Z opisu, jaki nam przedstawia producent, możemy oczekiwać odżywienia, nawilżenia i wygładzenia skóry.
Mleczko zawiera olejek migdałowy i jest przeznaczone do skóry suchej i bardzo suchej. Oto co o nim pisze producent:
Mam skórę suchą, więc wydawałoby się, że jest to produkt stworzony dla mnie. Jednak to, co z tyłu napisał producent, było odwrotnością tego, co stało się z moją skórą. Ale o tym za chwilkę. Jeszcze pokażę Wam skład tego produktu:
Mogę się doczepić? Olejek migdałowy na 9 miejscu, substancja odżywcza na jedenastym, a do tego substancje zapachowe, alkohole i substancje konserwujące oraz kwas cytrynowy, które działają wysuszająco i mogą uczulać. Koniec czepiania! Czas moje przeżycia…
Używałam tego mleczka na nogi na noc. Jednego dnia strasznie mnie swędziała skóra. Myślałam, że może z zimn, bo zmarzłam trochę, ale następnego dnia było dokładnie to samo. Kolejnego dnia pojawiły się czerwone, swędzące krostki na nogach. Zapaliła mi się czerwona lampka i szukałam przyczyny. Pierwsze kroki poczyniłam w kierunku tego mleczka, bo już nie pierwszy raz produkt Nivea okazał się uczulający. Po prostu przestałam go używać na noc i wszystkie dolegliwości minęły.
No dobra, skoro go kupiłam, to pomyślałam, ze zużyję go do rąk. Są bardziej odporne. Pracowałam w bluzce z krótkim rękawem, to akurat trochę ochroni skórę przed suchym powietrzem i ładnie ją wypielęgnuje. Pierwszego dnia byłam nawet zadowolona, że chyba w końcu do czegoś mi się przydał. Przez kolejne trzy dni na rękach zaczęły mi się pojawiać przesuszone, trochę łuszczące się plamki. Ooo… to już była przesada. Jak mleczko nawilżające stosowane regularnie może pozwolić na przesuszenia na skórze?! Przestałam go używać i w ogóle przestałam używać jakiegokolwiek balsamu. Wszystko mi się wygoiło i skóra wygląda o wiele lepiej niż w trakcie stosowania tego “odżywczego” mleczka.
Nie polecam tego produktu. Nie jest wart swojej ceny, bo bez promocji kosztuje około 28 zł. Dużo taniej można kupić o wiele lepsze i nie uczulające produkty.
Miałyście to mleczko? Jak się u Was sprawdzało? Jeżeli macie inne odczucia co do tej firmy i ich produktów, to chętnie poczytam Wasze komentarze.
Może jeszcze kiedyś dam szansę Nivea, ale jak na razie mam już ich delikatnie dosyć…
Pozdrawiam!
Paulina
Ja nie miałam więc nie mogę się wypowiedzieć ale zazwyczaj kosmetyki z nivea mnie nie uczulały
Ja jednak mam dobre zdanie o nivei 🙂 Bardzo ciekawe posty piszesz :*
Generalnie z Nivea miałam mało balsamów . Moja mama bardziej ich teraz używa, ale nie zauważyła żadnych ubocznych skutków, nie mniej jednak będę ją przestrzegać na wszelki wypadek 🙂