Dzisiejszy wpis będzie poświęcony życiu i w większości będzie dotyczył ludzi przed 30 rokiem życia. Dlaczego chcę o tym napisać? Ponieważ mnie zaczyna już męczyć wymyślanie sobie chorób i na siłę zwracanie na siebie uwagi.
Zacznę od naukowego wyjaśnienia czym jest depresja.
Depresja została nazwana przez psychologów chorobą duszy. Objawia się smutkiem, atakiem płaczu, nagłymi zmianami nastroju, drażliwością, napadami złości, pesymizmem. Osoba chora na depresję ma problemy z koncentracją, nie potrafi szybko podejmować decyzji, często też rezygnuje z życia towarzyskiego na rzecz samotnych rozmyślań o sensie życia. Niestety często osoby chore zaczynają myśleć o śmierci.
Jak widzicie, objawy, które podałam wyżej, są naprawdę poważne, a konsekwencje nieleczonej depresji są często tragiczne.
Miałam do czynienia z osobami chorymi na depresję, wiem jak się zachowują i jak reagują na różne sytuację. Przez długi czas nawet chciałam iść na psychologię, by właśnie pomóc im w tej chorobie. Zdarzyło się, że jednej osobie z mojego otoczenia nie zdążył nikt pomóc…
Dlatego dzisiejszy mój wpis jest apelem do ludzi młodych, przed którymi dopiero otwierają się bramy dorosłości. Nie wmawiajcie sobie, że macie depresję. Chwilowe załamanie, problemy z chłopakiem/dziewczyną, kilka potknięć nie powinny być dla Was powodem do wmawiania sobie tej choroby. Pamiętajcie, że o naszym zdrowiu decyduje nasz mózg, jeżeli coś sobie wmówimy, w końcu się tak poczujemy. Leczenie depresji jest często długotrwałe, a często trwa całe życie. Więc czy warto “wywoływać” sobie chorobę tylko dlatego żeby zwrócić na siebie uwagę?
Jedyną, najważniejszą rzeczą w życiu młodego człowieka jest trenowanie swojej psychiki i odporności na przeciwności losu. Dzieci, które miały problemy w domu, z rodzicami, w szkole są bardziej podatne na choroby “duszy”. Tylko dlaczego zazwyczaj osobami, które wokół chwalą się swoją depresją, są ludzie którzy mieli dobry kontakt z rodzicami, w życiu im praktycznie nic nie brakowało, a powód depresji jest nieznany (najczęstsza odpowiedź “bo nic mi nie wychodzi”) ? Zapomniałam dodać, że brylują towarzysko i śmieją się do rozpuku.
Nie wiem, może jest jakiś ukryty cel we wmawianiu sobie choroby. Ja nigdy tego nie zrozumiem… Chociaż też już swoje przeszłam…
A Wy jakie macie zdanie o wmawianiu sobie depresji? Chętnie poczytam, czy się ze mną zgadzacie w tym temacie, czy nie.
Pozdrawiam!
Paulina
Ja dodam jeszcze od siebie, ze słowo depresja bywa mocno nadużywane. I teraz właściwie każdy kto ma gorszy dzień może powiedzieć , że ma depresję. Wahania nastrojów to normalna sprawa, cięćko być uśmiechniętym przez 30 dni w miesiącu, a i gorszy moment zawsze się trafi, a to wcale nie jest depresja!
Uważam, że ktoś, kto nigdy na depresję nie cierpiał, nie potrafi, choćby się starał, zrozumieć osoby chorej. Nie rozumiemy tego co dzieje się w niej.
Witaj odnośnie kwesti depresji to nie zgodzę się z tobą że dzieci które miały problemy w rodzinie są bardziej podatne na depresje. Co więcej takie osoby są bardziej na nią odporne niż dzieci z tak zwanych dobrych domów. Zycie to nieustana walka a im szybciej jednostka zda sobie z tego sprawę. Tym szybciej i lepiej będzie przystosowana do życia. A jak nie wierzysz to pogadaj z Ostrym.
Furia
Mnie od zawsze irytowało nadużywanie tego słowa, w szczególności wśród nastolatek, gdzie tam nagminnie słowo depresja rzucane jest na wiatr. Zrozumieć trzeba, że zły humor czy chwilowa chandra to jeszcze nie depresja. Oczywiście nie wolno bagatelizować żadnych niepokojących objawów i ciągłych wahań nastroju, ale też nie przesadzać i nie popadać w skrajność. W życiu spotkałam się jednie z silną depresją poporodową, która dotknęła moją koleżankę. W Jej przypadku etap wychodzenia z depresji był długotrwały i przyniósł liczne szkody. Niestety Jej małżeństwo nie przetrwało tak ciężkiej próby i mąż zostawił Ją kilka miesięcy po narodzinach dziecka. W całym tym nieszczęściu zdarzeń jedynie co udało się osiągnąć, to przekonać matkę do nie odrzucania dziecka i teraz już radzi sobie z samotnym macierzyństwem.
Ja kiedyś też miałam problemy z depresja, ogólnie ciężka sprawa. Ale wyszłam na prosta i teraz jest dobrze, więc nawet nie myślę o tym co było. Chociaż dziś mamy takie czasy że o tą depresje to nietrudno…
Jeśli chodzi o mnie sama nie miałam depresji nigdy, ale rozumiem jak straszna jest to choroba, jak człowiek musi wewnętrznie cierpieć i jak bardzo źle się czuć na tym świecie aby chcieć raz na zawsze skończyć swoje życie. Dzisiaj to fakt, trochę się nadużywa tego określenia depresja, a przecież to poważny problem i nie jest powodem do zwracania na siebie uwagi.
I to jest straszne… ludzie używają tego nagminnie sami nie wiedząc, co się za tym kryje…
Nie wiem, czy siebie także mogę zaliczyć do grona tych “wmawiających sobie”, ale zdecydowanie przeszłam przez etapy, w których depresja była jedynym wyjaśnieniem. Zgadzam się, że ludzie nadużywają tego słowa i zwykłe niepowodzenia pod nie podciągają, ale chyba nie tak do końca jest z tym “chwaleniem się”. Każdy ma do tematu swoje podejście i owszem, jeśli osoba bryluje w towarzystwie, a depresją nazywa stan po zerwaniu z chłopakiem, cóż, powodzenia w życiu. Ale ja sama zaczęłam się przyznawać do tego, że zmagam się z depresją. Znajomym zaczęło ciążyć, że nie wychodzę z domu i się nie odzywam, a i rodzinie (niewielkiej jej części, która pozostała) też zaczęło wydawać się to dziwne. Niewytłumaczalne ataki płaczu, brak apetytu, brak siły, żeby podnieść się z łóżka (i nie mówię tu o lenistwie). Także z tym wymyślaniem sobie to jest różnie, zdecydowanie nie bagatelizowałabym osób, które o tym mówią. Warto jednak patrzeć na takich z przymrużeniem oka. Ale świetny temat 🙂
Tutaj też widzisz, jest mała różnica, bo może miałaś początki depresji, ale ktoś Ci pomógł nie dopuścić tego do siebie. Już dawałaś sygnały, że coś jest nie tak. A mi chodzi o tych, co tylko mówią, że mają z błahych powodów albo chcą po prostu zwrócić uwagę na siebie, po za tym właśnie nie izolują się, nie mają żadnych z objaw, które wymieniłam ja, Ty i Martyna komentarz wcześniej. Z depresji nie wolno sobie żartować, bo to nie jest zabawna choroba. Jeżeli ktoś ciągle wmawia sobie i otoczeniu, że ma depresje, a nie dzieje się z nim nic, co by mogło o tym świadczyć (niepokoić), to, gdy popadnie w depresje, nikt mu w to nie uwierzy…
Długi czas zmagałam się z depresją, nikomu tego nie życzę, nawet najgorszemu wrogowi. U mnie depresja pojawiła się w wieku dorastania, a te było dosyć pokomplikowane. Doświadczenie choroby nauczyło mnie dystansu. Jeśli faktycznie ktoś cierpi na depresje na pewno nie obnosi się z tym, nie chwali, nie żali. Poczucie braku zrozumienia i osamotnienie w wewnętrznej rozpaczy odpycha od ludzi. Nawet nie wiem czy moi znajomi wiedzieli o mojej sytuacji. Nie obchodziło mnie to. Nawet wolałam żeby nie wiedzieli, po co litość i dbałość skoro i tak nie mają pojęcia jak ogromny jest ból i poczucie beznadziejności?
Ale zwróciłaś uwagę na ważną kwestię. Wymyślanie sobie chorób w celu zwrócenia na siebie uwagi jest bardzo powszechne i osobiście też mnie irytuje. Ale nic nie zrobisz, tak już ludzie się zachowują i nie przetłumaczysz im tego.
Nikt z tych, którzy “chwalą się” depresją nie mają pojęcia, jak ta choroba naprawdę wygląda. Dziękuję za ten komentarz :* Ja miałam styczność z osobami chorymi na depresję. Jednej z nich udało się wyjść z tego, drugiej niestety pomimo leczenia nic nie pomogło…
Niby to było kilka lat temu, ale temat nadal jest mi bliski. Ja na szczęście byłam pod opieką lekarzy, przez cały ten czas, długo trwał powrót do zdrowia, ale udało się! Z największej depresji wyciągnęły mnie leki i wcale nie antydepresyjne, a mocniejsze. A później byłam na antydepresantach chyba z 4 lata. Ale dałam radę! 🙂
Gratuluję Kochana, bo jedną z ważniejszych walk o swoje życie wygrałaś! Bardzo się cieszę, że z tego wyszłaś. Ważne, że skorzystałaś z pomocy lekarzy w odpowiednim momencie i nie zostałaś z tym całkiem sama. Od momentu tragedii, jaka się stała z udziałem mojego znajomego chorego na depresję, przeraża mnie ta choroba. Ja wiem co dzieje się zewnątrz, ale nie wiem co człowiek przeżywa w środku. Dlatego tak bardzo nie lubię, jak ludzie ze śmiechem informują, że maja depresję… to naprawdę nie jest zabawna choroba…