Błękitna glinka, jedna z całej serii kolorowych glinek, które zamierzam wypróbować. Każda z nich jest przeznaczona do innego rodzaju cery, lecz nie powinno się zwracać na to większej uwagi. Najważniejsze jest to, jakie mają działanie.
Błękitna glinka to kopalina, która powstała na skutek erupcji kambryjskiego wulkanu ok. 500 mln lat temu. Wydobywa się ją na głębokości ok. 30 metrów, ma konsystencję błotnistą. Zostaje poddana badaniu mikrobiologicznemu i radiologicznemu. Kolejnym etapem jej przemiany jest proces naturalnego suszenia, co wzmacnia jej walory lecznicze.
W błękitnej glince znajdziemy mikro i makroelementy takie jak: azot, wapń, krzem, magnez, fosfor, miedź, sód, żelazo, potas, aluminium, cynk, selen, molibden. Jest to najbardziej wartościowa glinka spośród glinek kolorowych.
Ma szeroką gamę właściwości: działa antybakteryjnie, przeciwzapalnie, zmiękczająco, oczyszczająco, peelingująco, osuszająco, odświeżająco, regenerująco i odżywczo. Dodatkowo wchłania nadmiar sebum i zamyka pory.
Ja naturalną błękitną glinką kupiłam w sklepie zielarskim za 8,20 zł. Na opakowaniu dali wskazówkę, że można ją stosować za równo na włosy, twarz, jak i na całe ciało, np. w kąpieli, oraz jako kompresy na stan zapalny. Ja wypróbowałam ją na twarz i włosy. Te zdjęcia, które widzicie wyżej, są znalezione w internecie, mają się ni jak do rzeczywistego wyglądu glinki. Taka błękitna, która z błękitem ma mało co wspólnego:)
Na początku przygotowałam sobie stanowisko pracy, na podłodze w łazience:)
Miskę z przegotowaną, lekko ciepłą wodą, spodeczek i łyżeczkę.
1. Twarz:
Na spodek wsypałam dwie łyżeczki glinki i już można zauważyć, że błękitna to ona nie jest, więc w Smerfa się nie zamieniłam, chociaż bardzo chciałam. Byłam zawiedziona, ale jakoś przeżyję :
Dodałam 4 łyżeczki wody i powstała mi taka fajna błotnista papka:)
A po jej nałożeniu, zamiast przypominać Smerfa, to byłam podobna do Golema:)
Oto fragment mojej twarzy z maseczką i podkrążonymi oczami:) Trzymałam ją 20 minut. Nie wolno pozwolić, by na buzi wyschła, co pomogło przy zmywaniu. Po nałożeniu delikatnie piecze, później to uczucie przechodzi na rzecz ściągnięcia. Zapach błotka wpada do nosa cały czas, co sprawia wrażenie jakbyśmy zaryli nosem na plaży:D Zmywałam maseczkę gąbeczką do twarzy, dzięki czemu zeszła szybko. Skóra była niesamowita, byłam w szoku, że taka glinka a tyle zdziałała. Buzia była zmatowiona, gładka, nabrała zdrowego koloru. Wszystkie czerwone krostki, czy podrażnienia przybladły. Na nosie oczyściły się pory. Miałam wrażenie, że skóra jest naprężona. Coś cudownego. Będę na pewno używać jej raz w tygodniu, a jak się skończy, to będę wypróbowywać inne glinki i Wam o nich napiszę.
2. Włosy
Mieszankę na włosy wykonałam w szklanej miseczce. Wlałam do niej pół szklanki przegotowanej wody, wsypałam trzy łyżeczki glinki i wymieszałam dokładnie, aby się glinka w wodzie rozpuściła.
Powstała konsystencja olejku do włosów. Wodnista, ale łatwo się ją nakładało. Po nałożeniu na włosy prezentowała się o tak:
Miałam też zrobić zdjęcia przed i po… Przed mam zrobione, a po… wolałam nawet tego nie robić. NIGDY WIĘCEJ NIE NAŁOŻĘ TEGO NA WŁOSY! Zawinęłam je ręcznikiem, tak jak mi kazali, potrzymałam 40 minut i spłukałam. Nie było najmniejszego problemu z dokładnym wypłukaniem glinki z włosów. No i włosy zrobiły się sztywne, ciężkie, szorstkie, sianowate, aż nie miło było ich dotykać. Jak rozczesałam, to mi się włosy wyprostowały i przez dłuższy czas nie chciały powrócić do naturalnej formy. Po wyschnięciu zrobiło się siano… Coś okropnego. Dlatego nie daję porównania przed i po… Na twarz cudowna, na włosy zdecydowanie NIE!
Pierwszy raz miałam do czynienia z błękitną glinką, nie żałuję jej zakupu. Na pewno warto zainwestować w taki naturalny produkt. Po “błotnistym” potworku przychodzi czas na piękną skórę:) Chwila śmiesznego wyglądu sprawi, że poczujemy się lepiej i pokonamy wszelkie niedoskonałości naszej skóry. Ja Wam szczerze polecam błękitną glinkę, ale na twarz, do kąpieli, a nie na włosy:)
Pozdrawiam Kochani:*
Absurdalna
P.s. Przypominam Marii o wygranej w konkursie i proszę o przesłanie danych do wysyłki na e-mail : absurdalna.kontakt@wp.pl
O błękitnej glince słyszę po raz pierwszy. W mojej łazience gości tylko glinka zielona, a po tej recenzji myślę, że skuszę się na wypróbowanie błękitnej. Jestem pod wrażeniem jej wszechstronnego działania! 🙂
Witam, jestem tu po raz pierwszy i przyznam szczerze, że bardzo podoba mi się zarówno tematyka, jak i styl pisania o kosmetykach. Z całą pewnością będę zaglądała częściej na Twojego bloga. Jeżeli chodzi o glinki to jestem od nich uzależniona i mam w domu wszystkie możliwe jej warianty. Przetestowane i godne polecenia znajdą się również na moim blogu. Dziękuję za ciekawą recenzję i zapraszam serdecznie do odwiedzenia mojego bloga: http://angelikowo.blog.onet.pl/
pozdrawiam, Angelikowo:)
Dzięki za ten wpis- bo zastanawiałam się czy nie pokombinować z “błotkiem” na włosy -przynajmniej wiem ,że nie warto. Za to zaopatrzyłam się w olejek indyjski i wcieram.
No powiem szczerze ze bałabym się o swoje włosy.. Byłam kiedyś na kąpieli błotnej w spa, poźniej kazali potrzymac to aż całkowicie zaschnie.. swędziała mnie cała skóra tak ze nie byłam tego w stanie wytrzymać przez 40 minut ;P
Fajne blotko i tyle zastosowań. Tylko z włosami trzeba uważać.
Do tej pory o tak niezwykłej glince nie słyszałam! Koniecznie muszę ją wypróbować do oczyszczenia mojej twarzy z krostek… Na pewno poszukam w najbliższym sklepie zielarskim 😉
Z doświadczenia wiem, że po spłukaniu z włosów tego typu naturalnych masek, czy to z glinki, czy nawet z olejku – trzeba włosy umyć. Proponuję Ci zrobić to inaczej. Zrób dokładnie taką papkę, jak na twarz i taką maskę nałóż na włosy, po czym trzymaj pod ręcznikiem ile trzeba. Następnie spłucz i umyj włosy jakimś delikatnym szamponem 🙂
Nie należy się zrażać, bo może być tak, że Twoje włosy wolą gęstszą konsystencję. Z resztą zdziwiona jestem, że to takie rzadkie wyszło na włosy.
Włosy umyłam po nałożeniu tej maseczki, specjalnie zrobiłam rzadszą, żeby łatwiej się rozprowadzało, nie chciałam całej paczki zużyć na raz(mam włosy do pasa). Moje włosy są wymagające, nie mogę na nie nakładać wszystkiego, bo w przeciwieństwie do włosów prostych, które mają niską porowatość, kręcone bardzo łatwo je “przesuszyć”. Ta maseczka z glinki to właśnie zrobiła. Nie będę powtarzać tego zabiegu. Trochę już znam swoje włosy;)